Park Tradycji w Siemianowicach Śląskich, fot. A. Dudzińska
Siemianowicki Park Tradycji należący do Szlaku Zabytków Techniki województwa śląskiego, to raczej mały ośrodek. Nie można go porównywać do zabrzańskich kopalni, które wyznaczają rytm polskiej turystyce postindustrialnej. A jednak czasem warto wybrać się w miejsce mniej znane, skłaniające do refleksji i krótkiej zadumy nad przeszłością śląskiego przemysłu. Marek Kołbuk, kierownik siemianowickiego obiektu z dumą mówi, że pokopalnianą ekspozycję odwiedzają dziadkowie z wnukami i wnuczkami. Przychodzą tu, bo jeszcze kilka lat i świat zapomni o węglu. Jednak pamięć o rozwoju przemysłowym uzależnionym od hut i kopalń powinna przetrwać.
Kiedy wejdziemy do Parku Tradycji zaskoczą nas rozmiary maszyny wyciągowej, którą umieszczono w głównym pomieszczeniu, w budynku byłej maszynowni szybu „Krystyn”. To ona jest tutaj gwiazdą - parowa maszyna wyciągowa z 1905 roku. Jest jedną z najstarszych śląskich maszyn wyciągowych. Bardziej wiekowa od niej jest tylko maszyna znajdująca się w halach kopalnianych przy Muzeum Śląskim. Tuż obok maszyny znajduje się wystawa lamp górniczych, tzw. „karbidek”, z różnych okresów i wielu części Europy.
Park Tradycji, maszyna wyciągowa, fot. A. Dudzińska
- Dwie wielkie liny nawinięte na koło wyprowadzono otworem w dachu. Liny wędrowały na szczyt wieży wyciągowej i dalej do „szol” czyli wind kopalnianych. Liny nawijano na bęben a „szola” zjeżdżała w dół bądź wywoziła górników na powierzchnię - tak w dużym skrócie pracę maszyny wyciągowej opisuje pan Marek.
Muzeum jest na tyle małe, że pracujący kiedyś w kopalni „Michał” górnicy czują się zobowiązani by przynosić tu swoje pamiątki.
Takie cuda bez trudu znajdziemy w gablotach. Ja szczególnie długo przyglądałam się przyniesionym niedawno dwóm kawałkom węgla, w której odbiły się prastare paprocie. Takie miejsca zawsze stanowią wspaniałe, rodzinne atrakcje dla dzieci na Śląsku. Jakie to piękne, przecież właśnie dzięki tym roślinom sprzed 300 milionów lat, zaczęli się bogacić właściciele śląskich ziem. Wraz z nimi, ciężko pracując, bogaciła się także mieszkająca tu ludność i przybysze, którzy chętnie przyjeżdżali do pracy w Siemianowicach Śląskich.
Park Tradycji, maszyna wyciągowa, fot. A. Dudzińska
Dlaczego w herbie Siemianowic Śląskich znajdziemy rybaka, rybę i wodę, a nie bryły węgla i nasz kopalniany szyb? Otóż rzeczywiście jeszcze na początku XX wieku, ta niewielka wioska słynęła ze stawów i smakowitych ryb, które szczególnie lubił stacjonujący w Pszczynie książę i jego goście.
Park Bytkowski, Staw Brysiowy, fot. W. Mateusiak, www.slaskie.travel
Aż do momentu, gdy hrabia Hugo Hencel von Donnersmarck postanowił wybudować tutaj hutę. Nadał jej piękne imię "Laura" na cześć żony, która w osiemnastym roku życia wyszła za niego i urodziła mu pięcioro dzieci. Laura Donnersmarck interesowała się ludźmi ubogimi, często właśnie z najbiedniejszych rodzin rekrutowała swoją służbę, opiekowała się też sierotami. To dzięki Hucie „Laura” przybywali tu nowi robotnicy. Osiedlali się, pracowali a podobno tak cenili sobie warunki pracy w Siemianowicach Śląskich, że oceniali je daleko wyżej niż to, co oferowała znana chorzowska huta. To dla nich budowano trzyizbowe mieszkania, kościoły i szkoły. Węgiel potrzebny hucie przy produkcji stali dostarczała właśnie kopalnia „Michał”, w której szybie znajduje się Park Tradycji.
Park Tradycji, fot. A. Dudzińska
Najniższy poziom do którego zjeżdżali górnicy znajdował się 540 metrów pod ziemią. Wyobraźmy sobie: wciągana i opuszczana winda musiała pokonywać odległość połowy kilometra. O tym, że „szola” rusza informował dzwonek, który znajduje się na półpiętrze. Proszę go poszukać, bo pan Michał Kołbuk zapewnia, ze każdy może w dzwonek uderzyć i wyobrazić sobie jak kiedyś pracowali górnicy. Oba zakłady i huta, i kopalnia, wyznaczały rytm codziennego życia mieszkańców Siemianowic Śląskich. W czasie, gdy majątkiem zarządzał Hugon Donnersmarck liczba zatrudnionych w górnictwie wzrosła z 600 osób do 50 tysięcy, a ilość wydobywanego węgla wzrosła o 150 razy.
Zwiedzając Park Tradycji nie zapomnijmy zejść piętro niżej, licząc od poziomu gdzie znajduje się maszyna wyciągowa. Tam znajdziemy pomieszczenia, które udawać mają chodnik górniczy. Delikatnie spacerujmy po mapie Siemianowic i ulicach z początków XX wieku, tak by zobaczyć i uświadomić sobie, jak wyglądało to miasto, gdy rozpoczął się przemysłowy rozwój. Wyobraźmy sobie, jakie wtedy istniały rodzinne atrakcje dla dzieci na Śląsku. W tej sali znajdziemy też postać Skarbnika i kanarka w klatce. Kim jest Skarbnik dla górników pewnie wie każde dziecko, ale pytanie dlaczego górnicy trzymali pod ziemią w klatkach kanarki wymaga chyba kilkuzdaniowej odpowiedzi.
Park Tradycji, fot. www.slaskie.travel
Oczywiście z naszej perspektywy ten zwyczaj wydawać może się nieco okrutny. Żółte ptaszki pochodzące z wybrzeży Afryki Północnej sprowadzono do Europy w XV wieku. Dla pracujących w kopalni górników były one jak dzisiejsze maszyny wykrywające metan, czy inne niebezpieczeństwa. Po prostu system wczesnego ostrzegania. Kanarki są bardzo wrażliwe nawet na niewielkie stężenie trujących gazów. Górnicy zabierali je w klatkach na dół, a gdy tylko słabły wiadomo było, że w korytarzach kopalnianych znalazł się metan.
Kanarek, fot. Pixabay
Historia kopalni, która pracowała do 1994 roku warta jest przypomnienia. Kiedyś nie było nic dziwnego w tym, że wnuk i syn pracowali w kopalni tak jak ich ojciec, czy dziadek. Dzisiaj warto opowiadać tę historię swoim dzieciom, jednocześnie mówiąc, że górnictwo węgla kamiennego będzie niedługo tylko pokazywane w muzeach. Tak jak te paprocie odbite w czarnych kamieniach sprzed milionów lat.
Żeby naprawdę poznać historię tego miejsca warto dołączyć się do zorganizowanej wycieczki. Najlepiej też sprawdzać strony internetowe Siemianowickiego Centrum Kultury, bo odbywa się tu wyjątkowo dużo imprez. Również projekcje filmowe i warsztaty dla najmłodszych.
W mundurze górniczym czai się wiele szczegółów i symboli. Warto dowiedzieć się co znaczą i zapamiętać.
Pióra w czako (tradycyjne nakrycie głowy) umieszczono na pamiątkę piór, które potrzebne były górnikom strzałowym, gdy oczyszczali otwory w ścianach węglowych, a następnie umieszczali w nich dynamit. Górnik musiał mieć zawsze kilka takich piór ze sobą. Dzisiaj kolory piór przypinane do górniczego czako różnią się w zależności od funkcji jaką pełnią górnicy:
Mundur górniczy powinien mieć dwadzieścia dziewięć złotych guzików – na pamiątkę po świętej Barbarze, patronce pracujących w kopalni, która w wieku 29 lat została ścięta przez swojego ojca. Fragmenty wyróżniających się materiałów znajdujące się na ramionach munduru górniczego wszyto tam na pamiątkę skór, które kiedyś ubierali górnicy. Skóry stosowano dla ochrony przed ostrymi kawałkami węgla i skałami w czasie pracy w chodniku kopalnianym.