Najlepsze atrakcje dla dzieci w Pszczynie czekaja na Was. Muzeum Zamkowe w Pszczynie, czyli wspaniale zachowany pałac w województwie śląskim, to jedna z największych atrakcji regionu, chętnie odwiedzana co roku przez tysiące gości z kraju i zagranicy. Spacer po zamkowym ogrodzie, zwiedzanie wyremontowanych książęcych stajni i zdjęcie zrobione na ławeczce księżnej Daisy – to punkty obowiązkowe takiej wyprawy.
Ławeczka księżnej Daisy, fot. T. Renk
Pszczyński pałac to unikatowy obiekt. Oparł się dwóm wojnom, nie zniszczyli go ani niemieccy, ani radzieccy żołnierze, a szybka decyzja o założeniu tutaj w 1946 r. muzeum, uchroniła wyposażenie i wspaniałe wnętrza przed splądrowaniem i zniszczeniem. W osiemdziesięciu procentach zachowały one swój unikatowy charakter z przełomu XIX i XX wieku.
Muzeum Zamkowe w Pszczynie, fot. arch. ŚOT
Na pytanie, czy warto pojechać do Pszczyny każdy odpowie: „Oczywiście, że warto”. Ale ja chciałabym czegoś więcej.
Chciałabym pewnego dnia zobaczyć sześcio- albo siedmioletnie „księżniczki”, które z zainteresowaniem wsłuchują się w opowieść rodziców oprowadzających je po tym miejscu. Chciałabym, by spacer po pałacu zamienił się w fascynującą i angażująca przygodę, o której dziecko długo nie będzie potrafiło zapomnieć. I dlatego nie waham się, by opowieść o tym miejscu poprowadziła specjalnie dla nas księżna Daisy czyli Maria Teresa Oliwia Cornwallis-West.
Książę Jan Henryk XV i jego żona Daisy (Mary Theresa Olivia Cornwallis-West), źródło wikipedia.org
Z pewnością jest to decyzja nieco przekorna, bo angielska arystokratka, która swoją urodą zachwycała całą Europę, naprawdę za Pszczyną nie przepadała. Jeśli zdecydujecie się w zamkowej kasie wypożyczyć audioprzewodnik, usłyszycie cytaty z pamiętników księżnej. Jednoznacznie wynika z nich, że tęskniła za nieformalnym stylem angielskiego dworu, że nudziły ją pszczyńskie atrakcje, obowiązki pani na zamku i bardzo doskwierał brak osobistej łazienki. Znacznie bardziej lubiła niewielki pałacyk myśliwski w Promnicach, czyli dzisiejszych Tychach, który mógł przypominać podobne realizacje w Anglii. Być może na wszystko wpłynęła nieszczęśliwa miłość – Maria Teresa Oliwia poślubiła księcia pszczyńskiego Hansa Hainricha XV gdy miała 18 lat. Nie kochała męża, a miłość, która miała przyjść z czasem, niestety nie nadeszła. Taka wielowymiarowa opowieść, w której jest miejsce na piękno, miłość, nienawiść i nieszczęście, jest znacznie ciekawsza niż nudne opowieści o plastikowych księżniczkach. Wystarczy tylko dzieci dobrze do pszczyńskiej wyprawy przygotować i im to wszystko opowiedzieć.
Pałacyk myśliwski w Promnicach, fot. www.gdziewyjechac.pl
Żeby znaleźć się w pałacowych wnętrzach i usłyszeć opowieść o księżnej Daisy, musimy przejść przez Bramę Wybrańców. Każdy lubi bywać czasem wybrańcem. Intrygująca nazwa bramy pochodzi z XVII wieku, kiedy ówcześni właściciele miasta, Promnitzowie, zlecili jej budowę i sami wybierali wartowników pilnujących ich bezpieczeństwa. To miejsce uzmysławia nam także, że historia pszczyńskiego pałacu sięga znacznie dalej, niż pobytu w nim angielskiej księżnej. Brama Zwycięzców powstała w 1687 roku i jest jednym z najstarszych zabytków miasta.
Brama wybrańców, fot. A. Dudzińska
Jednak pierwsze pałacowe założenia powstały już w XI albo XII wieku i sięgają czasów książąt piastowskich. To, co wiemy na pewno, to fakt, że w 1407 roku książę raciborski Jan II Żelazny oddał zamek swojej małżonce, córce księcia litewskiego. Najmłodszym chyba wystarczy, by uświadomili sobie, że ziemia, na której stoi przebudowywany wielokrotnie zamek, pamięta pierwszych polskich władców.
Pszczyna była świadkiem wielu ważnych wydarzeń, a goście, którzy tu przyjeżdżali, mieli wpływ na losy Europy. Dzisiejszy pałac nawiązuje do francuskiej architektury XVII wieku, a zamek za czasów panowania Hochbergów gościł znamienite osobistości, wśród nich cesarza Niemiec Wilhelma II. Zwiedzając apartamenty cesarskie można sobie wyobrazić, że cesarz właśnie opuścił na moment te pomieszczenia i udał się na polowanie w słynnych pszczyńskich lasach, gdzie ustrzelić można było nawet żubra. Daisy została przedstawiona cesarzowi podczas swojej pierwszej wizyty w Berlinie, przyjaźnili się wiele lat.
Nietrudno sobie wyobrazić Wilhelma II, jego żonę i gospodarzy, którzy przy trzydziestodwuosobowym stole jedzą obiad w reprezentacyjnej Sali Lustrzanej pałacu w Pszczynie. To z całą pewnością jedno z najpiękniejszych pomieszczeń pałacu. Największe wrażenie robią oczywiście przywiezione z Paryża lustra, każde o powierzchni 14 metrów kwadratowych. Do obiadu jego cesarskiej mości przygrywają muzycy, którzy ustawili się na balkonie. Przy stole rozmawia się o polowaniu, broni albo o ostatnim wilku z lasów pszczyńskich, którego skóra wisi w jednej z sal. Ta scena niekoniecznie wydarzyła się naprawdę, ale od czego jest dziecięca, niczym nieograniczona wyobraźnia? Dlaczego nie opowiedzieć, że przy tym widziało się najlepsze atrakcje dla dzieci w Pszczynie.
Sala Lustrzana, fot. T. Renk, www.slaskie.travel
Poszukajmy w pszczyńskim muzeum portretów albo zdjęć księżnej Daisy. Porozmawiajmy z dziećmi i zapytajmy, jakie stroje nosiła mieszkająca w Pszczynie arystokratka, zwróćmy ich uwagę na pozy, w których musiała się ustawić do portretu, a wreszcie pozwólmy wcielić się w postać księżnej czy księcia z przełomu XIX i XX wieku. Ciekawe, czy ścisła etykieta dworska byłaby dla naszych pociech wygodą czy przekleństwem? W końcu pani na zamku w Pszczynie nie musiała sprzątać ani gotować, ale za to służba towarzyszyła jej właściwie na każdym kroku.
Księżna Maria von Hochberg, zwana Stokrotką (angielskie „daisy” to właśnie stokrotka), niestety nie była najszczęśliwsza, zmieniając angielskie zbytki na puszczę pszczyńską. Piękne XIX-wieczne komnaty stały się tak przytulne między innymi dzięki jej niezadowoleniu. Księżna dziwiła się, że w zamku nie ma łazienek i panują złe warunki higieniczne, i robiła wszystko żeby to zmienić. Niektóre pomieszczenia zmieniła według swego gustu. W swoich pamiętnikach skarżyła się na niedogodności, denerwowała ja ciągła obecność służby, która naruszała jej prywatność. Może znajdą państwo w pałacu klamki do drzwi umieszczone tak nisko, że lokaj, który te drzwi otwierał, musiał za każdym razem nisko się kłaniać. Daisy nie znosiła tej pruskiej etykiety. W jednym z pierwszych listów do rodziny pisała: „Wczoraj przybyliśmy do Pszczyny. Jest tu strasznie nudno. Czuję się tu jak zawsze marnie, jestem pewna, że i kanalizacja jest fatalna. A mamy tu zostać przez cały tydzień”.
Historycy mówią jednoznacznie: księżna musiała mieszkać w Pszczynie, chociaż nie polubiła tego miejsca. Polubiła za to bardzo, ze wzajemnością, swojego teścia. Odnosiła się do niego z wielką sympatią, a on wybaczał jej wszystkie ekstrawagancje, takie jak konne przejażdżki galopem, z rozwianym włosem. W tamtych czasach nie wypadało tak jeździć damom, a co dopiero księżnym ze znakomitych rodów. W końcu z radością małżonkowie przeprowadzili się do zamku w Książu. Niestety, również tam Daisy nie do końca była szczęśliwa. W 1922 książę i księżna rozwiedli się.
Pani na zamku w Pszczynie i Książu była niezwykle ciekawą postacią - wielowymiarową i nietuzinkową. Podejmowała na przykład działania, które dziś nazwalibyśmy ekologią, daleko wykraczające poza kompetencje i zainteresowania ówcześnie znanych kobiet. Do Książa sprowadziła znanego bakteriologa i dzięki jego badaniom udało się wykryć przyczynę licznych zachorowań mieszkańców. Udowodnił on, że rzeka Pełcznica, z której czerpano wodę do picia, była skażona bakteriami. W czasie I wojny światowej Daisy pracowała również jako sanitariuszka na froncie i angażowała się w działalność charytatywną. Oprowadzając dzieci po zamku, możemy snuć naszą opowieść o Stokrotce – pięknej, dobrej i nieszczęśliwej księżnej.
Muzeum Zamkowe w Pszczynie, fot. T. Renk
Jeśli małe nóżki mają jeszcze siłę, a ich właściciele – ochotę, to dwieście metrów od rynku, przy głównej ulicy miasta znajduje się Muzeum Prasy Śląskiej w Pszczynie. Warto je odwiedzić. Pewnie zwróciliście uwagę na piękną zamkową bibliotekę. Znajdujące się w niej książki były bardzo wartościowe i przez lata dostępne tylko dla najbogatszych. Wszystko zmieniło się po wynalezieniu druku. W znajdującym się na Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego Muzeum Prasy możemy zobaczyć, jak powstawały pierwsze gazety, gdy druk już się upowszechnił. Jedno jest pewne - ani edukacja, ani rozwój nauki nie byłby możliwy bez wynalezienia druku. To właśnie w Pszczynie powstała pierwsza na Śląsku gazeta wydawana w języku polskim. W muzeum oprócz gazet i książek znajdują się maszyny drukarskie. Najwięcej entuzjazmu budzi niezmiennie prasa z XIX wieku, zwana Bostonką. Można ją własnoręcznie uruchomić. Szkoda, że nie można wydrukować tego, co się chce. Mogłyby to być inicjały księżnej Daisy - Marii Teresy Oliwii Hochberg von Pless.
Muzeum Prasy Śląskiej, fot. A. Dudzińska
Wiele ciekawych informacji o życiu Daisy przeczytać można we wnikliwej biografii Marii Teresy Oliwii Cornwallis-West w przekładzie prof. Zdzisława Żygulskiego. Książkę W. Johna Kocha „Daisy. Księżna pszczyńska” odnaleźć można jeszcze w antykwariatach albo na allegro. Autor opowieści o życiu Daisy wiele czasu poświęcił jej dobroczynności. Zachwycał się nad tym z jakim szacunkiem traktowała ludzi gorszego pochodzenia i jak pisała o nich we wspomnieniach.
"W tych okolicznościach, najlepszą rzeczą, jaką mogę zrobić, to zwrócić się do ludu pracującego... Zawsze mi mówiono, że to nie jest rzecz "książęca"... ale ja chcę dotknąć ich serca i zrozumieć ich, a więc teraz, w wielkiej desperacji, zrywam wszelkie więzy. Przywołuję powóz i jadę, gdzie chcę: do przytułków, do szpitali, do domów starców - wszędzie. Z biegiem czasu, jestem pewna, że moje zainteresowanie biednymi sąsiadami zostanie uznane i przyniesie owoce".
(fragmenty teksu: W. John Koch "Daisy. Księżna Pszczyńska")
-----------------------
Ul. Piastowska 26, 43-200 Pszczyna
tel. 32 2101627, 502557804
----------------------
ul. Brama Wybrańców 1, 43-200 Pszczyna
tel. 32 2103037