Weekend z dzieckiem w Beskidach i na Śląsku Cieszyńskim, to najlepszy wybór właściwie i latem i zimą. Proponuję opuścić dzisiaj wszystkie sieci. Pozostać bez internetu, gier komputerowych, YouTuba, TikToka, Instagrama i dać się opleść siecią koronki w Koniakowie. Żeby powstała taka sieć, potrzebna jest nić. Najlepiej kordonek o przyjemnie brzmiącej nazwie Ariadna albo Muza, którą tamtejsze koronczarki kupują w Łodzi. To właśnie takie nici poprowadzą nas dzisiaj od gospodarstwa do gospodarstwa w Beskidzkiej Trójwsi, czyli:
Koronka koniakowska, fot. A. Dudzińska
Ośmioletnia Ewa trzyma w ręce cieniutką nić i szydełko. Dziwię się, że te małe rączki potrafią całkiem zgrabnie łapać oczko za oczkiem. Jednak Ewa nie ma złudzeń:
– Nie, proszę pani, koleżanki z mojej klasy zupełnie się tym nie interesują. Do tego trzeba dużo cierpliwości, jak się tej cierpliwości nie ma, to szydełkowanie szybko się porzuci – mówi.
Koleżanek to nie interesuje, ale Ewę bardzo. Nie może być inaczej. Szydełkowaniem zajmuje się jej mama, siostra mamy i babcia, i babci sąsiadki, i sąsiadki tych sąsiadek.
– Kiedyś popołudniami, około osiemnastej spotykałyśmy się w domach. Każda chciała, żeby szydełkujące odwiedziły jej chałupę. Panie piły kawę, zajadały się śląskim kołoczem, rozmawiały i łapały oczka. Bardzo chciałam w tym wszystkim uczestniczyć – opowiada Marzena Golik, mama Ewy. Gdy miała sześć lat, zaczęła naukę szydełkowania na patyku.
– Czterdzieści lat temu nie tak łatwo było zdobyć sprzęt do heklowania – dopowiada ze śmiechem pani Marzena i przyznaje, że nigdy patykiem nie zrobiła żadnego oczka, ale w końcu dostała wymarzone narzędzie. Z szydełkowaniem w Koniakowie opatrzone jest każde dziecko. Wszystkie koronczarki doskonale wiedzą, że heklować to - w gwarze - szydełkować. Bez chwili zawahania potrafią powiedzieć jak wygląda warkoczyk, strupek, trzy oka, kralki, listki, kółeczko i słupek.
Może ta tradycja odchodziłaby już w przeszłość, gdyby nie Centrum Koronki Koniakowskiej. Założyła je i rozwija Lucyna Ligocka-Kohut. To między innymi dzięki jej staraniom tradycja szydełkowania w 2017 r. została wpisana na Krajową Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego. Tę tradycje właśnie możecie poznać podczas wyjazdu na weekend z dzieckiem w Beskidach i na Śląsku Cieszyńskim.
– Szydełkowaniem w Koniakowie zajmują się kobiety z pokolenia na pokolenie – przypomina Ligocka-Kohut. Dodaje, że jest to najprawdopodobniej jedyne miejsce na świecie, gdzie w jednej miejscowości mieszka i hekluje siedemset koronczarek. Tak, nie pomyliłam się zapisując te słowa. siedemset kobiet z Koniakowa i okolic hekluje, czyli szydełkuje. Tradycja jest nadal żywa, co udowodniła Ewa, która przywitała mnie z szydełkiem w dłoniach.
Koronka koniakowska, fot. A. Dudzińska
By sto lat temu dotrzeć do beskidzkich miejscowości, trzeba się było naprawdę zawziąć. Nawet dzisiaj, dojeżdżając do Koniakowa czy Istebnej nie sposób wyzbyć się wrażenia, że to prawdziwy koniec świata. Jak musieli męczyli się nasi pradziadkowie, którzy dojeżdżali tu na początku XX w.? To z tego odosobnienia, srogiego klimatu i chęci dorobienia zrodziły się koniakowskie koronki. To nie była tylko sztuka dla sztuki, ale biznes z początku poprzedniego stulecia.
– Wszystko wzięło się z potrzeby, ale od samego początku koronczarki rozwijały kunszt, precyzję, wielość wzorów i symetrię kompozycji. One są prawdziwymi artystkami – mówi Lucyna – absolwentka etnologii i antropologii, która sama nie hekluje. Zdała sobie sprawę, że jeśli nie zrobi czegoś dla koronczarek, to ich rzemiosło wcześniej czy później przepadnie. Nie była pierwsza. Maria Gwarek w 1937 r. założyła w Koniakowie spółdzielnię Koronkarską, która stała się oddziałem nowopowstałej Cepelii, instytucji, która zajmowała się kiedyś sprzedażą przedmiotów wytwarzanych przez artystów ludowych i rzemieślników. Dzięki jej działaniom doprowadzono prąd do koniakowskich domów, by koronczarki mogły szydełkować również po zmierzchu. To właśnie Cepelia zapewniała zbyt pięknych serwet i obrusów, a rzemieślniczki z Trójwsi były doceniane i poszukiwane w Polsce.
Koronczarki, fot. A. Dudzińska
Nawet w kazaniach w miejscowym kościele ksiądz Franciszek Tobola przestrzegał koronczarki, by nie dzieliły się swoimi tajemnicami. „Nie sprzedawajcie swojego chleba” – miał im mówić. Dzisiaj Centrum Koronki Koniakowskiej organizuje warsztaty dla koronczarek z całego kraju, ale znacznie skuteczniej uczyć można się u heklującej w domowym fotelu babci czy mamy.
Kto po zwiedzeniu Centrum i nasyceniu oczu pięknem miejscowego rękodzieła czuje jeszcze niedosyt, może wybrać się do okolicznych domów. W wielu z nich funkcjonują prywatne galerie i sklepy z obrusami i serwetami. Ja jednak zabiorę Was teraz w miejsce, gdzie z nici powstają wełniane skarpety i swetry.
Witajcie wśród górali, którzy postanowili kontynuować trudną tradycję wypasania owiec. Weekend z dzieckiem w Beskidach i na Śląsku Cieszyńskim warto zacząć od Centrum Pasterskiego w Koniakowie. Centrum zwiedzać można indywidualnie, ale znacznie lepiej podążać za przewodniczką, która fascynująco opowiada, jak zmieniała się tradycja pasterska w Karpatach. Gospodarze - Maria i Piotr Kohutowie - na halach Beskidu Śląskiego i Żywieckiego wypasają prawie tysiąc owiec. Kilka z nich zobaczyć można w znajdującej się w Centrum Pasterskim zagrodzie edukacyjnej. Pani Maria zwraca uwagę, że często swój wykład zaczyna od rozróżnienia: te z rogami to kozy, te bez rogów to owce.
– Mylą się nie tylko dzieci, ale też dorośli. Niestety, tak mało wiemy dzisiaj o zwierzętach, które przez setki lat towarzyszyły człowiekowi – mówi.
Owca, fot. Pixabay
„Kto ma owce, ten ma co chce” – cytuje pani Maria i przekonuje, że to stare przysłowie, które nie do końca dzisiaj się sprawdza. Kiedyś gospodarz, który posiadał duży inwentarz, miał zapewnione mleko, skóry, ubrania, wreszcie mięso i pieniądze po sprzedaniu tych wszystkich dóbr. Dzisiaj hodowla owiec nie jest już tak popularna. Dlaczego zatem Kohutowie otworzyli swoje Centrum Pasterskie? Odpowiedz jest w sumie dość prosta: bo nie mogą żyć bez tych zwierząt.
– Są tacy ludzie, którzy żyją bez owiec. My po prostu nie potrafimy. Zwierzęta są naszą codziennością. Wyznaczają nam rytm życia – uśmiecha się pani Maria. Pasterze nie mogą przygotować śniadania ani wcześnie rano, ani zjeść obiadu między 16:00 a 18:00. To pory udoju. Na wakacje wyjechać mogą w listopadzie, bo wtedy pozwalają im na to owce. W domu Kohutów nie obowiązuje ani kalendarz szkolny, ani gregoriański. Jedyny, jakiemu podlegają, to kalendarz pasterski. To właśnie pasterstwo stanowi o ich góralskiej tożsamości. Dzięki tej pasji Maria Kohut jest najlepszą przewodniczką – w jej opowieści wybrzmiewa nie tylko wiedza, ale przede wszystkim miłość do zwierząt.
Zwiedzający Centrum poznać mogą proces produkcji sera i obejrzeć wystawę fotograficzną ilustrującą życie na halach. Dowiedzą się też, w jaki sposób przerabia się runo owcze na wełnę, czyli jak się „krympluje”, „przyndzie”, „zwija” oraz „śtrykuje”. W mojej dzisiejszej opowieści ważne są „nici”, więc dopowiem tylko, że owcza wełna, z której powstają skarpety i rękawice, ma doskonałe właściwości termoizolacyjne. Do tego wchłania wilgoć i chroni przed promieniowaniem UV.
Wyprawę do Trójwsi Beskidzkiej zakończyć można malowniczymi wędrówkami górskimi.
Trójstyk, fot. www.wiecznatulaczka.pl
Największa koronka świata powstała w Koniakowie w 2013 r. i wpisana została do Księgi Rekordów Guinessa. Ma 5 metrów średnicy, składa się z 8000 motywów, a heklowało ją 5 koronczarek. Zużyły przy tym z 50 km bawełnianych nici w kolorze beżowym. Koronkę zobaczyć można w Gminnym Ośrodku Kultury w Istebnej.
Największa koronka świata, fot. Gminny Ośrodek Kultury w Istebnej
Znany pisarz dla dzieci, Grzegorz Kasdepke, napisał książkę zatytułowaną „Koronkowa robota”. To oczywiście opowieść, w której koronki stają się tylko pretekstem do fascynującej historii kryminalnej. Jej premierę zaplanowano na listopad 2021 r.
Koronka, fot. J.Kochut
Owce mają wspaniały wzrok i świetną pamięć. Pole widzenia owcy to prawie 300 stopni - to oznacza, że gdy coś dzieje się za nimi, wcale nie potrzebują odwracać głowy! Rozpoznają też pyszczki 50-ciu innych owiec i mogą je zapamiętać na długo. Matki są bardzo opiekuńcze i potrafią przywołać zagubione jagniątka, gdy te zawędrują zbyt daleko.
Owieczki, fot. Pixabay
-----------------------
Koniaków 704, 43-474 Koniaków
tel: 535328291
--------------------------
Centrum Pasterskie (w Centrum Produktu Regionalnego)
Koniaków 33, 43-474 Koniaków
tel: 602128388